Jaskinia została odkryta przez robotników, wykuwających w litej skale studnię na wodę. Sypali do niej urobek, powstały w czasie wiercenia. Wiadomość o istnieniu naturalnej próżni dotarła (od księdza) do grotołazów z Sekcji Grotołazów Koła PTTK przy AGH w Krakowie, którzy wiosną roku 1957-go penetrowali okolice Niegowej. 31 marca tegoż roku pięcioosobowy zespół, pod kierownictwem L. Kniesznera, wyeksplorował jaskinię. Zachował się opis tej akcji, spisany przez J. Sławińskiego i podawany tutaj za Wiśniewskim: „...dostać się tam chcemy w ten sposób, że odwiązaliśmy wiadro i wjeżdżać będziemy na naszej linie asekuracyjnej za pomocą kołowrotu. Jako pierwszy zjeżdża Ludek (Knieszner) na całą długość liny i wchodzi do groty. Drugi jedzie Jasiu Hofman, a trzeci Stasiek, który będzie robił zdjęcia. (...) Wejście do groty obudowane przez tych co kopali studnię. Grota tego typu co „szczelina”, nacieków brak.”. W zapiskach Sławińskiego istnieje informacja, że „…woda na dnie studni jest podziemną rzeką, płynącą z zachodu na wschód.”
Wkrótce po odkryciu L. Knieszner opublikował opis i plan jaskini w piśmie „Grotołaz” oraz w „Ziemi”, pod nazwą „Księżej Groty”: „ Po kilku metrach korytarz się rozszerzał i przechodził w obszerną, wysoką komorę, usłaną rumowiskiem skalnym. Z komory tej w kierunku wschodnim i południowym rozchodziło się kilka chodników. (...) Większość kończyła się wąskimi, zamulonymi szczelinami. Jeden z nich – biegnący mniej więcej pod kątem prostym do pierwszego – schodził trochę niżej i rozszerzał się, tworząc po kilkudziesięciu metrach salkę. Z salki rozchodziły się trzy korytarze, z których jeden kończył się ślepo, a pozostałe zwężały się w wysokie, zamulone szczeliny. Na dnie ślepego korytarza znaleźliśmy ciasną studnię, prowadzącą do małej komory zakończonej gruzowiskiem.”. Jednak przez następne lata jaskinia była dość powszechnie znana jako Jaskinia Na Plebanii. Stanowiła sporą atrakcję, głównie z racji, że można do niej było zjechać w wiadrze opuszczanym z kołowrotu, pod bezpośrednim nadzorem proboszcza, po uprzednim (obowiązkowym!) uczestnictwie we Mszy św. Zakończyło się to po incydencie, jaki zaistniał w roku 1978. Otóż jeden z członków AKSiA Zabrze w czasie zjazdu do jaskini (na pojedynczej linie podciągowej!) minął plecami jej otwór i osiągnął poziom wody. Z powodu obsuwających się pętli zaciskowych (typu prusiki) nie mógł wyjść z powrotem, więc asekurująca odgórnie partnerka wezwała pomocy. W czasie wyciągania poszkodowany tak skutecznie obraził Proboszcza („...to Ty (….!!!) na diecezję jedziesz, a tu człowiek ginie. Jaki z Ciebie pasterz ...?”), że niedługo po tym jaskinia została zamknięta betonową płytą.